Tuesday, November 30, 2010

Nadzieja

Babko!
Wróciłam, wróciłam. W tamtym tygodniu, ale chciałam odpocząć od komputera, stad moja nieobecnosc.
Bylo sie w Polsce, bylo sie w rodzinnym miasteczku. Refleksje rozne, kwadratowe i podluzne. To, co wiem na pewno po tej wizycie to to, ze juz tam nie naleze. To nie jest juz moje miejsce. A gdzie jest teraz moje miejsce? Sie zobaczy. Sie zadzieje...
Ty sie tak nad tym sniegiem, ze och i ze ach, a ja sie chce podzielic z Toba, ze nie lubie zimy. Wstajesz - ciemno, w ciagu dnia - szaro, idziesz spac - znow czarno... I te drzewa bez lisci... I. mowi, ze to dobry czas. Czas umierania, coby sie powtornie, z pierwszymi przebisniegami, narodzic. Zdumiewam sie za kazdym razem jego postawa wobec zycia...
Ciuciek.

PS. Na lotnisku Okecie zaopatrzylam nasza biblioteczke w mala ksiazeczke ( :D ) pana Jerzego Kosinskiego "Being There". Nie ukrywam, ze masz, babko, w tym swoj udzial. Odnalazlam cytat, nad ktorym sie zamyslalam, bedac nastolatka. Chce sie podzielic:
"As long as one didn't look at people, they did not exist. They began to exist, as on TV, when one turned one's eyes on them. Only then could they stay in one's mind before being erased by new images."


Sunday, November 28, 2010

śnieżnie

Ciuciu!
Aż mi dusza podskakuje! Pada śnieg, w kominku trzeszczy ogień, popijam kawę pod cudownie ciepłym kocykiem. Czy może być piękniej?

Friday, November 26, 2010

bez tematu

Ciuciu słodkie,
Czy Ty już wróciłaś z podróży do kraju?
Myślę sobie o tym, o czym rozmawiałyśmy innego dnia - o tym byciu w rozkroku, bo już nie TAM, a jeszcze nie TU. O tym dookreśleniu samej siebie, bo jak sama nie będę wiedzieć gdzie ja, kim ja - to kto będzie wiedzieć? Wiem także, że gdzie On tam ja, że dopóki jesteśmy razem, to nie ma znaczenia gdzie jesteśmy.

Melduję także, że przeżyłam swoje urodziny, no bo co innego robić? Impra w sobotę, katuję się wymyślaniem sałatek ;-). Może masz jakiś fajny belgijski przepis?

Się wzięłam w garść, bo nie lubię siebie rozmemłanej. I jak zwykle klasycznie okazuje się, że jak coś odpuszczam, to samo przychodzi. Czy też tak masz?
You may not be winning, but this doesn't mean you are losing. Muszę o tym pamiętać, bo wciąż mi się wydaje, że jednak przegrywam.

A jak człowiek poprzerzuca sobie drewno z wieczora to i inaczej widzi dzień.

Monday, November 22, 2010

o pustej kieszeni (i nie tylko)

bez której nic.
Od kilkunastu miesięcy staram się wierzyć, że jednak można coś. Ograniczone potrzeby, niezbędne wydatki, ewentualne szaleństwa tylko na jakiś ewentualnych przecenach. I nawet praca w ramach wolontariatu. Zwariowałam? Ano - wyemigrowałam.
Wiesz, że w tym tygodniu kończę lat 33? Dopadły mnie panika, histeria i depresja razem wzięte...
W dodatku śnieg, lawenda mi padła i wcale nie piszę o tym, o czym chciałam. Gubię się w zgubionym wątku.
Pamiętam, że kiedyś (czyli jeszcze jakieś półtora roku temu) niemal codziennie rozpierało mnie uczucie szczęścia, często mówiłam, że czuję jakbym rozpościerała skrzydła i spadała w przepaść - w zaufaniu i radości. Teraz - nie wiem nawet czy mam te skrzydła. Wiem, wiem, zaraz to wykpisz, a ja naprawdę gdzieś się dopalam...
Dziś znowu kopniak w piszczel, niech sobie poskacze pod szkołą. Wróciłam do domu, zgubiłam w ścianie dwie godziny, pochlipałam nad parówkami... jakbym to nie ja podjęła decyzję.
I powinno mi pimpać to i owo, ale nie pimpa... A wręcz przeciwnie - udręcza. Może to przez ten bilans, co go niechcący w głowie robię, bo urodziny, koniec roku, a ja, kurwa, z moim życiem w ciemnym lesie. Żeby w lesie - w dupie głębokiej.
Ot.

Całuję,
Babsko z fiordów.

PS. A co do banku, to kurde nie wiem. To mi akurat pimpa.

Friday, November 19, 2010

Czycoś drogiego...

Hej, hej!
Czycoś drogiego to nie tylko dla emerytów. Drogi pies tym bardziej nie dla emerytów. Bo jak taki emeryt z własnej woli przestanie jeść to i pies przestanie. A jak przestanie to zdechnie. I gdzie w tym logika? A tak poza wszystkim, Pan Wojciech powinien zmienić stylistę i koniecznie udać się do neurologa.
Babko, babko. Wiesz, że ''kurwa, ja pierdolę!'' to w Polsce zwrot powitalny?
Lot był dobry. Spotkałam jedną z sióstr S., która panicznie boi się latać i całą drogę miała wizje, że jak turbulencje, to że koniec. Że już. Że jak amen w pacierzu.
Czy Ty wiesz, że teraz wymiana dowodu osobistego (bez względu na powód) jest zwolniona z opłaty? Ucieszyło mnie to, bo zapomniałam wziąć złocisze, które zostały nam jeszcze z poprzedniej, tym razem, oficjalnej wizytacji. Generalnie to w portfelu, po wymianie 20 euro (bo po co brać więcej, skoro się ma złocisze...), zapłaceniu za zdjęcia do dowodu, mam złotych 40. Co mnie cieszy już mniej, bo kilka rzeczy chciałabym zrobić, a jak ostatnio przekonywał mnie P., jak pusta kieszeń to nic się nie da zrobić.

Ciuciu.
PS. Czy Ty wiesz może, dlaczego w banku PKO zawsze trzeba tak długo stać w kolejkach?

politycznie

Ciuciu wizytująca!
Po pierwsze: pozbawić głosu wyboru, czy w ogóle pozbawić głosu?
Po drugie (niezależnie od odpowiedzi na po pierwsze): pozbawić jak? Zakuć? Zakneblować?
Po trzecie (niezależnie od odpowiedzi na po pierwsze i po drugie): wiesz Ciuciu, że pierwsze co pomyślałam, to to, że "wyjechany" to szalony...
No, ale wracając do tematu... Pozbawić prawa głosu "wyjechanych"... Nie wiem... wciąż jestem związana z krajem, choć z drugiej strony sama czuję, że coraz mniej mnie obchodzi ten "polski cyrk". A przecież chciałabym lepszej Polski dla swoich dzieci, nawet jeśli nie wybiorą jej jako swojego miejsca na ziemi, to chciałabym, by były dumne ze swoich korzeni. Myślę, że pozbawianie prawa głosu jest zbyt brutalne. Dopóki mam polski paszport chcę uczestniczyć w życiu swojego kraju, może nie na każdym poziomie, ale jednak. To chyba kwestia decyzji. Takiej jak Twoja, by wsiąść w samolot i spełnić swój obywatelski obowiązek. Poza tym, wielu jest w Polsce Polaków, którzy nie głosują - zatem co? - "wyjechać" ich? pozbawić prawa głosu?

A poza tym, jak pobędziemy na tej emigracji i wrócimy, może będziemy mieć szansę na ministerialną tekę?

Thursday, November 18, 2010

Nieoficjalna wizytacja

Stojąca na skraju fiordu!
Wiesz, dzisiaj rozpocznie się moja kolejna wizyta w naszej ojczyźnie. Na wybory lecę. Niektórzy optowali za tym, coby "wyjechanych" pozbawić prawa głosu. Napisz, co myslisz o tym pomysle.
A że serce mam nadal polskie, załączam to:

Wednesday, November 17, 2010

Aparat ortodentyczny

Kochana,
niech Ci już nic nie zgrzyta. Szkoda czasu na tych, co się sprzedają...
Polecam Ci Czerwieńszą Stronę Jabłka z GK Nagrali płytę i się nie sprzedają. Płyta owszem.

Ciuciu

zgrzyt poranny

Ciuciu ratunku!
aż mi kawa utknęła w przełyku, gdy TO zobaczyłam! Marysia Peszek w ... brrrr....reklamie! Pamiętam jak kiedyś dyskutowałyśmy o Kasi N. śpiewającej na płycie Żebrowskiego M.
Podziwiałam odwagę Kasi N. w poszukiwaniu nowych dróg, ale tu nie ma co podziwiać! Czy każdy i wszystko się sprzedaje tak łatwo? Ratunku!

O Kosińskim raz jeszcze. A wiesz, wstyd się przyznać, ale ja Kosińskiego nic nie czytałam... Jakiś lęk mnie dopadał, że to "za wysokie progi"... potem zapomnienie, aż do wczoraj w sumie. Chyba muszę to nadrobić...
Znałam kogoś, kto go znał i może stąd ten irracjonalny lęk, że nie podołam.

A to, przypomniałam sobie dzięki Tobie ;-). I Tobie dedykuję. Szkoda, że nie ma więcej.



Wiesz, że nie mam żadnych zdjęć z tamtego okresu? I nie wiem JAK??? to możliwe ;-)

Co do ciasta, to nie wiem, czy odważę się upiec. Ehhh, chyba mało we mnie odwagi... bo w sumie, czemu nie! Nie robi błędów ten, kto nic nie robi! Choć ze mną to jest tak, że nawet najprostsza tarta jabłkowa wychodzi jakoś tak ... nie wiadomo jak.
Wolę gotować i dziś mam zamiar zrobić knedle... Sto lat nie jadłam!

Ciuciu droga, i jeszcze jedno... aż się muszę z Tobą i Czytelnikami podzielić anegdotą, która, przysłana mi przez inną babkę, właśnie rozjaśniła mi pochmurny jesienny dzień:

Wywiad z Holoubkiem
''Przytoczę taki obrazek obyczajowy, który moim zdaniem dobrze ilustruje to, co się teraz dzieje w polskiej polityce. W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić - a Kalina jak Kalina - z wdziękiem odparła: Odpierdol się strażaku. I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara! Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu i powiedziała mu, jak strażak zwariował, bo ją zwymyślał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: a pan jest chuj
Przy czym strażak na posterunku też był już inny".

I myślę sobie, że to nie tylko o polityce.

Ciao!

"Zrobił, co musiał zrobić."

Pitu-pitu!
Plan wywodu:
1. Czy J. Kosiński jest w niebie?
2. O' Grodnick i wiara, że ja też tak mogę, jak on.
3. Amatorska Grupa Teatralna "Jak???".
4. Saperskie zapędy Twoje.
5. Przepis na ciasto marchewkowe.

Czy J. Kosiński jest w niebie?
Wątpię, bo miał problemy z otwieraniem drzwi.
O' Grodnick i wiara, że ja też tak mogę, jak on.
Kosińskiego czytałam mając lat nascie, więc nie dziwię się sobie, że urzekały mnie jego historie. W owym czasie relacja z pewnym Art-ystą była powodem sięgania po tego typu "pitupitową" literaturę. Zemsciło się to na mnie okropnie. Wpadłam w pułapkę wolnomyslenia, z której po teraz się wydostaję. Wierzyłam, że naprawdę wystarczy być a lekkosć bytu jest nieznosna. Więc prosba do Ciebie - oszczędź mnie łaskawie.
Amatorska Grupa Teatralna "Jak???"
Czy Ty pamiętasz jeszcze, że "Panna Kika była miła, sprawę szybko załatwiła"?
Saperskie zapędy Twoje
Następnym razem odpisz po polsku: "Dałam się Pani wpuscić w maliny." Jak wojna to wojna! Widzisz, to działa w obie strony, bo jak stwierdził Wittgenstein, "granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata". Jak mojego to ich też.
Przepis na ciasto marchewkowe

Ingredients - serving 4
400 gr. Carrots
250 gr. Light Yogurt
150 gr. Flour
100 gr. Sugar
60 gr. Sugar cane
60 gr. Raisins
50 gr. Walnut kernel
2 Teaspoons Yeast
1 Teaspoon Cinnamon
1 Teaspoon Bicarbonate
1 Egg
2 Albumen eggs
½ Teaspoon Vanillin
Nutmeg


Make the raisins soften in lukewarm water.
Peel carrots therefore finely grate them.
Sift flour, yeast, bicarbonate and sugar.
Squeeze raisins, roughly mince it with walnuts and put into a bowl.
Add sugar cane, cinnamon, a pinch of nutmeg and mix well.
Separately mix yogurt with egg whites, egg and vanilla
Put in a bowl ingredients and stir well with a spatula till to make a smooth cream, then pour it in a buttered and floured pie pan, cook it in oven preheat to 180 degrees C. for 45-50 minutes.
Remove the cake from oven, let it cool and serve.

Zamyslone Ciuciu...

Tuesday, November 16, 2010

popołudniowo

Ciuciu, maj dir! kołczu Ty mój personalny!
A jak mi znowu to niebo przed nosem zatrzasną??? Sama nie wiem, kiedy zamieniam się w to ponure jęczące babsko, a  przecież to ja zawsze byłam tym tryskiem energii wszelakiej. A może to nie ja, a kto inny jęczy i się pode mnie podszywa...

O ciuciubabkach też dziś myślałam chwilę. I pomyślałam, że a nuż jakaś inna babka się zechce dołączyć, życiem podzielić, myślą oświecić?

Ciasto zaczęłam robić, choć "robić" to za dużo powiedziane. Tartę jabłkowo-śliwkową robię, bo wybieram się na spotkanie wolontariuszy w Czerwonym Krzyżu. Tym sposobem zacznę zgłębiać trzeci sektor w Norwegii.  Zgłębianie to nie zaczęło się fajnie. W zeszłym tygodniu było spotkanie, na którym, choć miałam być, nie byłam. Napisałam więc do koordynatorki wyjaśnienie, przeprosiny, zapewnienie, że będę następnym razem. W odpowiedzi dostałam sms - du var dumpt da! Mój norweski nie jest jakiś cudowny, ale umiałam to poskładać - du=ty, var=byłaś, dumpt=głupia, da=wtedy... WTF? raz mnie laska widziała i pisze mi, że jestem głupia??? Hmm. Węszyłam podstęp, dlatego też następnego dnia zapytałam w szkole (w której pracowałam jako wolontariuszka) - co to znaczy. Tam się dowiedziałam, że to norweskie wyrażenie "jak mi przykro, że nie dałaś rady". Yyyyy???

Jakiś czas temu, gdy sprzątałam w wakacje w biurze, zamiast powiedzieć, że idę wyrzucić śmieci, powiedziałam, że idę... wyrzygać!... ahahaha

Myślę, że jeszcze nie raz wejdę na taką minę językową...

A na to dziś jeszcze wpadłam - artykuł o J. Kosińskim.

Ja tu pitu-pitu, a tarta się sama nie zrobi...

Refleksja poranna, że trzeba isć do nieba

Skulbaczona babko!
Obudziwszy się dzisiaj, najszła mnie mysl (one mnie wciąż nachodzą), że może raczej ciuciubabka. Bo tak, jak teraz jest, może zaprowadzić czytelników do wniosku, że ciuciu zostało zawłaszczone. A przecież tak nie jest.
A, że raczej, posyłam Ci nuty Pana Lecha Janerki, dziękując tym samym za utwór, który mi zechciałas podesłać.
Bo widzisz, bo jak trzeba, to i zasłużyć trzeba. Co za radocha przechodzić przez otwarte drzwi? Wiem, że to może pachnieć samobiczowaniem, ale no pain no game.

Osobisty coach, Ciuciu.   

świetliście

Ciuciu słodkie,
za szaliczek pięknie dziękuję! Otulam się nim cieplutko, choć nie ukrywam, że gdybyś zamiast szaliczka podesłała boskiego Enrique, też bym nie rozpaczała...

Z tą arogancją to jest tak, że jest jej tu pełno, a ja skromne dziewczę jestem. Rozbijam się ciągle o niewidzialny mur, próbuję go obchodzić, zmieniać perspektywę, by wreszcie go przejść... ale "zawsze coś, zawsze k...a coś" (żeby zacytować klasyka). A to system, a to ludzie, a to ze mną coś nie tak. Staram się nie narzekać, wierzyć, że się uda, ale są momenty, gdy jestem bliska poddania się. Łzy się leją, pięści zaciskają w złości, już myślę, że nie dam rady... i co? I próbuję następnego dnia. Tak jak dziś - po wczorajszym przytrzaśnięciu nosa drzwiami - owijam się w Twój niebieski szaliczek...

Czasami mam wrażenie, że to wszystko ma mi coś pokazać, czegoś nauczyć, więc staram się nie zamykać, staram się być uważna, ale... nadal nic. Nie mam pomysłu po co to wszystko.

Ale za to mam piosenkę. Nie wiem jak na nią trafiłam - całkiem możliwe, że dzięki Tobie, i wracam do niej często, zawsze gdy brakuje mi światła... ;-)

Monday, November 15, 2010

Na niebiesko

Babko z fiordów!
Coby Cię ta arogancja omijała, przesyłam Ci niebieski szal. Nie różowe okulary, a własnie taki oto szaliczek.

Popatrz, kochana, nawet boski Enrique go kiedys ode mnie pożyczył.

Niech nosi się dobrze!

Ciuciu oddane.
PS. Pamiętaj, zdrowie najważniejsze!