Babko w traumie!
Wroce do tej bestii w kazdym z nas. U zdrowego, doroslego czlowieka ta bestia powinna miec kaganiec, lejce, smycz, moze nawet zamknieta jest w klatce. U osoby zaburzonej, szczegolnie mlodej zaburzonej, jest poza kontrola. I znowu, skad brak kontroli? Piszesz pietnastolatek... Beznadziejny wiek. Rzeczywiscie, to wtedy, z jakas szalencza sila, ujawniaja sie skutki zaniedban pedagogicznych. A i hormony buzuja! O silne wzburzenie emocjonalne bardzo latwo.
Kondycja wspolczesnych spoleczenstw jest taka a nie inna, ale czy 50, 100, 2000 lat temu czlowiek nie pozbawial zycia drugiego czlowieka?
Krotko, ale mysle, ze esencje zawarlam.
Buziaki!
Ciuciu
Thursday, December 8, 2016
Wednesday, December 7, 2016
o losie
Hej Ciuciu,
Napiszę Ci, co ostatnio mną wstrząsnęło.
Dwa dni temu, w poniedziałek, w naszym małym miasteczku doszło do strasznej tragedii - w okolicach gimnazjum znaleziono dwie osoby z ranami kłutymi. Jedną z osób był 14 letni Jakob o somalijskich korzeniach, drugą - 48 letnia Norweżka - Tone, nauczycielka w pobliskim przedszkolu, która wyszła po pracy z psem na spacer. Oboje zmarli po przewiezieniu do szpitala. Policja wszczęła dochodzenie, nie mogli połączyć tych dwóch ofiar, Miasteczko zamarło. Zamarliśmy i my w obliczu tych bezsensownych śmierci.
Dziś do zabójstwa przyznał się piętnastolatek, jednak policja nie podała jeszcze motywu. Przypuszczamy, że prawdopodobnie doszło do bójki między chłopcami i kobieta zareagowała, być może widziała morderstwo chłopca... Nie wiemy.
Pojechaliśmy dziś pod szkołę zapalić znicze, popłakałam się.
Zginął chłopiec, kobieta, która wyszła na spacer, a tragedię przeżywają przecież nie tylko rodziny, które straciły najbliższych, ale i rodzice piętnastolatka, który zbrodni dokonał.
Przedszkole, w którym pracowała Tone, zostało zamknięte, na kilka dni, nauczyciele rozważają jak o nieobecności ulubionej pani poinformować dzieci. W szkole, do której chodził chłopiec, również udziela się pomocy psychologicznej kolegom i koleżankom Jakoba. A ja sobie myślę, że my wszyscy przechodzimy przecież jakąś traumę.
I teraz tak. V. mówi, że zabójca (jak okropnie to brzmi) to produkt tego systemu, społeczeństwa, a ja się jakoś tak wewnętrznie nie zgadzam. Mam opór, by zrzucić winę na system, choć przecież nie jest idealny, i w sumie najlepsze jest to wytłumaczenie. V. cierpliwie mi tłumaczy, że zobacz, nie ma w tym kraju pełnych rodzin, jeśli są, to traktowane są raczej jak kurioza niż norma. Normą jest też to, że rodzice pracują, potem muszą się relaksować; rodzice często wiodą oddzielne, samodzielne (!) życia. Dzieci spycha się na jakiś taki emocjonalny margines, rodzina nie jest wartością, choć niby oficjalnie jest. I rozumiem tę argumentację, trochę się nawet zgadzam, ale nie przyjmuję to wiadomości, że piętnastolatek nie ma własnego mózgu. Rozumiesz? Teraz znowu myślę, że nawet jeśli ma, to i tak mózg ten funkcjonuje w określonym "środowisku społecznym"... i kółko się zamyka...
Potem znowu słyszę opinie, że zabity chłopiec miał przecież konflikty z prawem, znany był policji, tak jakby to miało wszystko tłumaczyć. Okropne!
I ludzie po prostu są wstrząśnięci tym, że Tone była w pracy, wyszła z psem na spacer, zareagowała, widząc, co się dzieje (dziś już wiadomo, że chciała pomóc Jakobowi) i nie wróciła do swojego domu. I choć wiem, wiem przecież, że tysiące takich śmierci zdarzają się codziennie, to jednak nie mogę, no nie mogę się z tym pogodzić.
I wiesz, ogromną czuję/czujemy odpowiedzialność na sobie, by wychować dziecko, które będzie miało szacunek do życia i drugiego człowieka, który będzie umiał radzić sobie z emocjami, który w nas będzie znajdował oparcie, choćby nie wiem co.
I jeśli śmierć, czyjakolwiek śmierć ma jakiś sens, to chyba o tyle, o ile coś w nas porusza.
No bardzo jestem smutna, Ciuciu. Liczę, że mną potrząśniesz.
Buzi.
Napiszę Ci, co ostatnio mną wstrząsnęło.
Dwa dni temu, w poniedziałek, w naszym małym miasteczku doszło do strasznej tragedii - w okolicach gimnazjum znaleziono dwie osoby z ranami kłutymi. Jedną z osób był 14 letni Jakob o somalijskich korzeniach, drugą - 48 letnia Norweżka - Tone, nauczycielka w pobliskim przedszkolu, która wyszła po pracy z psem na spacer. Oboje zmarli po przewiezieniu do szpitala. Policja wszczęła dochodzenie, nie mogli połączyć tych dwóch ofiar, Miasteczko zamarło. Zamarliśmy i my w obliczu tych bezsensownych śmierci.
Dziś do zabójstwa przyznał się piętnastolatek, jednak policja nie podała jeszcze motywu. Przypuszczamy, że prawdopodobnie doszło do bójki między chłopcami i kobieta zareagowała, być może widziała morderstwo chłopca... Nie wiemy.
Pojechaliśmy dziś pod szkołę zapalić znicze, popłakałam się.
Zginął chłopiec, kobieta, która wyszła na spacer, a tragedię przeżywają przecież nie tylko rodziny, które straciły najbliższych, ale i rodzice piętnastolatka, który zbrodni dokonał.
Przedszkole, w którym pracowała Tone, zostało zamknięte, na kilka dni, nauczyciele rozważają jak o nieobecności ulubionej pani poinformować dzieci. W szkole, do której chodził chłopiec, również udziela się pomocy psychologicznej kolegom i koleżankom Jakoba. A ja sobie myślę, że my wszyscy przechodzimy przecież jakąś traumę.
I teraz tak. V. mówi, że zabójca (jak okropnie to brzmi) to produkt tego systemu, społeczeństwa, a ja się jakoś tak wewnętrznie nie zgadzam. Mam opór, by zrzucić winę na system, choć przecież nie jest idealny, i w sumie najlepsze jest to wytłumaczenie. V. cierpliwie mi tłumaczy, że zobacz, nie ma w tym kraju pełnych rodzin, jeśli są, to traktowane są raczej jak kurioza niż norma. Normą jest też to, że rodzice pracują, potem muszą się relaksować; rodzice często wiodą oddzielne, samodzielne (!) życia. Dzieci spycha się na jakiś taki emocjonalny margines, rodzina nie jest wartością, choć niby oficjalnie jest. I rozumiem tę argumentację, trochę się nawet zgadzam, ale nie przyjmuję to wiadomości, że piętnastolatek nie ma własnego mózgu. Rozumiesz? Teraz znowu myślę, że nawet jeśli ma, to i tak mózg ten funkcjonuje w określonym "środowisku społecznym"... i kółko się zamyka...
Potem znowu słyszę opinie, że zabity chłopiec miał przecież konflikty z prawem, znany był policji, tak jakby to miało wszystko tłumaczyć. Okropne!
I ludzie po prostu są wstrząśnięci tym, że Tone była w pracy, wyszła z psem na spacer, zareagowała, widząc, co się dzieje (dziś już wiadomo, że chciała pomóc Jakobowi) i nie wróciła do swojego domu. I choć wiem, wiem przecież, że tysiące takich śmierci zdarzają się codziennie, to jednak nie mogę, no nie mogę się z tym pogodzić.
I wiesz, ogromną czuję/czujemy odpowiedzialność na sobie, by wychować dziecko, które będzie miało szacunek do życia i drugiego człowieka, który będzie umiał radzić sobie z emocjami, który w nas będzie znajdował oparcie, choćby nie wiem co.
I jeśli śmierć, czyjakolwiek śmierć ma jakiś sens, to chyba o tyle, o ile coś w nas porusza.
No bardzo jestem smutna, Ciuciu. Liczę, że mną potrząśniesz.
Buzi.
Subscribe to:
Posts (Atom)