Tuesday, August 23, 2011

Amsterdam de stad waar alles kan

Babki, zyjecie jeszcze?

O Amsterdamie bedzie. W tygodniu, zapuscilismy sie z mezem, na dwa dni w to miasto. Piechota ogarnialismy ulice za ulica uwazajac na rozpedzonych zombie na rowerach. To przeklenstwo Amsterdamu - rowerzysci i turysci. Jedni i drudzy - zombie. Kilkunastumetrowe kolejki do muzeow ciagnace sie po srodku chodnika. Ani to ominac, ani przeskoczyc. I tego nie kumam. Jechac do Amsterdamu po to, zeby stac w kolejkach do muzeow, ogladac wystawy przez nastepne pare godzin i wracac. Zapytani potem, co mozecie powiedziec o tym miescie, mowia o reprodukcji slonecznikow Van Gogha. Nuudaaa.
Miasto dzikie, kolorowe i piekielne. Indywidualizmem rzygajace. Jednego, czego nie da sie odmowic mieszkancom to kreatywnosci. Jak ci ludzie sie odnajduja w tym pierdzielniku, chaosie, kolorach i ksztaltach? Nie wiem. O ile w ogole sie odnajduja.
I te twarze, jak z obrazu Ensora...
m.