Thursday, April 28, 2011

Franka Amerykanka brzmi lepiej

No, dziewczeta!

Postuluje, coby "przylepe" zamienic na Franke Amerykanke.

Widzisz, Franko, ta plynnosc w komunikacji miedzy Babka a Ciuciu wynika pewnie z tego, ze dlugo trwa. Takie zjawiska sie rodza, potem zwyczajnie rozwijaja. Dajmy sobie czas. :D

Ciuciu sie cieszy z Twojej obecnosci i kazde z Twoich slow czyta uwaznie.

Whateverowanie brzmi znajomo. W moim przypadku, wczesniejsze sofuckingwhat przerodzilo sie wlasnie w to, o czym Ty piszesz, droga Franko. I tak sobie mysle, ze dopoki wciaz zalezy Ci na samej sobie - nie masz sie czego bac. :D

Pozdrawiam serdecznie, zawijam kiece i lece.

Ciuciek - Sruciek.

Wednesday, April 27, 2011

Whateverowanie

Kochane Babki!

Znow pojawiam sie z bardzo dawna, oddalona gdzies po drodze kilka tygodni swietlnych. Czasem patrze sobie na Wasze listy i slucham sobie i tak mi dobrze z tym, i znow sie boje, ze moimi glupotkami zagluszam jakas czarodziejska harmonie miedzy Wami. Ale ze jestem przylepa, to wlepie moje trzy grosze, centy w zasadzie.

Drogei Babki, mowicie o zwiazkach, o zyciu miedzy ludzmi i obok, a ja - a ja ucze sie kazdego dnia samotnosci i zastanwiam sie nad jej magia. Tak, magia. Nie negatywnoscia, nie chmurzyskami, smutkami, wyizolowaniem, ale nad magia samotnosci i samosci. Bo lubie jakos moja samotnsoc troche. Moze stala mi sie juz poprostu tak bliska, ze nie potrafie jej nie lubic. A moze daje mi jakas wolnosc. Wolnosc prawie absolutna.

Od kilku dni trenuje tez whateverowanie. Nie wiem, czy slyszalyscie kiedys o tym procesie, ale musze Wam sie pochwalic, ze staje sie coraz wieksza ekspertka w tej dziedzinie. To w koncu moja magiczna mantra codzienna, moje lekarstwo na to wieczne rozczarowanie. I dziala cuda. Az zdziwiona jestem biorac pod uwage fakt, iz jestem z gatunku nadwrazliwcow pospolitych, a nawet mam korzenie w gatunku nadwrazliwcow gigantusow. Ale jednak ewolucja dziala.

I tylko boje sie czasem, ze jak mi juz tak wszystko bedzie jedno, to juz nic mnie nie zachwyci. A czymze jestem ja, zachwytajka, bez zachwytu.

Jakkolwiek terapie whateverowa polecam takze w niedopasowaniu spolecznym. Bardzo pomaga. Swoja droga bardzo podobala mi sie opowiesc o X Manie. Przypomniala mi sie moja druga za oceanem praca z dziewczyna z porazeniem mozgowym. I morze lez, ktore wylalam, bo probowalam dotrzec do jej swiata i nigdy mi sie nie udalo. Jesli komukolwiek moze sie takie cos udac?

A dziadek z Filipin brzmi bardzo interesujaco, choc rozumiem, ze troche meczy:) Wiec nie jestem jedyna, ktora przyciaga takich ludzi, co to lubia sie dosiasc i opowiadac nam swoje zyciowe historie. Kiedys nawet napisalam o tym wiersz, ale jest glupi, wiec nie zacytuje:)

Babki Kochane, zycze Wam samych sukcesow we wszystkich Waszych przedsiewzieciach. A ja wracam do mojego swiata whateverowania i przekonywania sie, ze wcale tak bardzo mi nie zalezy, ze wcale nie mysle, ze wcale mnie to nie obchodzi...

Sciskam Was mocno,

Franka Amerykanka

a na strazy Herbert...

Babko,
no wlasnie, przypomnialas mi, jak slowami mozna pieknie kreslic sytuacje... Dziekuje.

A ja dzisiaj zaczynam wolontariat w "sklepie dla ubogich". takie miejsce troche jak polski Bank Zywnosci SOS. sklep dziala przy osrodku interwencji kryzysowej. to tam mialam staz, a teraz udalo mi sie przejsc dwie rozmowy kwalifikacyjne i zostalam wolontariuszka. ha!

opowiadalam Ci o tym dziadku z Filipin, ktory przysiada sie do mnie w autobusie. no wlasnie, dzisiaj sroda. bo on tak sie przysiada w kazda srode. a ze troche sie zmeczylam jego adoracja, unikne go dzisiaj i pojade tym pozniejszym. spoznie sie 5 minut, ale co tam. dziadek zaczyna wyobraz sobie zbyt duzo. mowie Ci, komedia z nim...

no, tym czasem...
M.

Saturday, April 23, 2011

świątecznie i nadal uważnie

Droga Ciuciu naszpikowana uważnością :)
W poszukiwaniu równowagi niejednokrotnie pada się na ziemię to z jednej, to z drugiej strony liny. A gdy się już ten balans osiągnie, to nigdy na zawsze. Dlatego trzeba być uważnym, by wiedzieć, gdzie się jest w danym momencie - czy tu, czy tam.
Tych, którzy są świadomi i siebie i otaczającego świata zliczyć bym mogła - wśród moich znajomych - na palcach jednej... no dobrze, może dwóch rąk. Dlaczego? Bo trudne to jest. Jak sama wiesz, mierzyć się z samym sobą jest najtrudniej. A jeszcze trudniej być wobec siebie szczerym do bólu.
Twoje bycie przy drugim człowieku wymaga skupienia uwagi i na sobie, i na innym - jak słusznie zauważyłaś. I zgadzam się z Tobą, że czasami trzeba się skupić na sobie bardziej niż na drugim, a no właśnie po to, by nie włazić mu w paradę ze swoimi interpretacjami czy chęciami.

Lubię to "Go with the flow". To trochę jak w tym fragmencie " Be water" ;-)



I oczywiście, bądź wodą, dostosowuj się do naczyń, ale bądź ŚWIADOM, co to za naczynie ;-).

Emma, rzeczywiście śliczna. To piękny kawałek.
A i ja chcę się z Tobą podzielić czymś ładnym - nadesłanym przez pokrewną mi duszę - czymś, co przypomina o tym, co ważne, nie tylko w ten wielkanocny czas, ale co dzień.

"Miłość drzwi mi otwarła, lecz dusza nieśmiała
Cofa się, pełna winy.
Miłość więc, bystrooka, gdy tylko ujrzała,
Że zwlekam bez przyczyny,
Podchodzi do mnie bliżej i pyta grzesznego,
Czy mi brakuje czego.
"Cnót takich bym był godzien przestąpić Twe progi"
"Przestąpisz" odpowiada.
"Ja nieczuły, niewdzięczny? Na przepych Twój błogi
Patrzeć mi nie wypada".
Miłość na to z uśmiechem argument wytoczy:
"Nie wiesz, kto stworzył oczy?"
"Ty, ale ja zmąciłem czystość ich widzenia
Grzechów haniebnym kurzem".
"Któż wziął na siebie winę owego zmącenia?"
"O, niech Ci choć usłużę"
Oto czeka posiłek", rzekła, "siądź za stołem"
Siadłwszy więc, jeść począłem."
(G. Herbert)

Życzę Ci Ciuciu i Twojej połowie, naszej Amerykańskiej Babie, a także zaglądającym tu do nas Czytelniczkom i Czytelnikom, Miłości niesłabnącej,wybaczającej, ale i wymagającej. Życzę Wam Cierpliwości każdego dnia i Zrozumienia, Spełnienia i Wiary - jakiejkolwiek. 

 Całuję! Wielkanocna Baba! 

Monday, April 18, 2011

Przed wyjsciem do ...

Droga Babko,

Piszesz, ze bycie obok jest trudne. Wiesz, dla mnie nie. Potrafie skupiac sie i na innym czlowieku i na sobie, nie widzac w tym nic zlego. Niezdrowe jest takie ciagle skupianie sie na innych, usuwanie sie w cien, stanie za kurtyna i Ty akurat dobrze o tym wiesz. I nie ma w tym nic egoistycznego, jesli widzisz, ze relacja z tym innym jest relacja wzajemna - inny troche ze mnie upija, ja troche z niego upije - jestesmy po rowno egoistami. :D
ze inny jest tajemnica nieodgadniona tez wiem i w zwiazku z tym, nie probuje "wchodzic", by zrozumiec. nie potrzebuje rozumiec, bo to nadal bedzie tylko i wylacznie moja interpretacja, ktora na nic sie zda innemu, a tym bardziej mnie.
na poczatku wydawalo mi sie, ze X Man to energetyczny odkurzacz, ale wystarczylo, ze po 3 dniach przebywania w jego towarzystwie, po raz pierwszy wypowiedzial moje imie, a zmienilam zdanie. a ze X Man lubi echolalie, slyszalam tego dnia wiele razy slowo "Marrrrrrtaaaa". mowia, ze to "echolalia odroczona". wiesz, ze nie natychmiast a po jakims czasie.
Stay focused. Na innych, ale na sobie bardziej. Niemozliwa jest transcendencja z "ja". :D A co jest mozliwe? Ot, bycie. Go with the flow, a reszta sama sie zadzieje...

A i jeszcze sliczna Emma Gillespie:

Buziaki,
M.

Thursday, April 14, 2011

awareness

Niedopasowane Ciuciu!
Asystujesz, czyli współuczestniczysz, towarzyszysz. Jesteś obok. To piękne, wiesz? Bycie obok jest trudne - trzeba być uważnym, dyskretnym, nienachalnym. Skupiać się na drugim człowieku, a nie na sobie. Chęć pomagania innym jest wbrew pozorom bardzo egoistyczna, bo każdy lepiej się czuje mogąc powiedzieć, że zrobił to czy tamto dla kogoś innego. A asystowanie usuwa w cień, ale taki przyjazny cień - uśmiechu, gestu, spojrzenia...
Jest też inny wymiar - tego drugiego człowieka. Jego świata. Przez chwilę pomyślałam, że każdy z nas ma swój/swoje światy, swoje przestrzenie, ale tak jak jesteśmy w stanie "wczuć się" w emocje, przeżycia  innych, tak do świata X-mana ma klucz tylko on sam. I to chyba też jest trudne - bycie obok w całkowitym poszanowaniu tego, że nigdy nie poznasz ułamka tego świata, że to co widzisz, dostrzegasz, czujesz to tylko  Twoja percepcja przefiltrowana, może nakierowana, naświetlona przez niego...
Nie wiem - tak to sobie wyobrażam...

Napisz jak jest.

Jest coś pięknego w Uważności (bardziej lubię ang. awareness). Pierwszy raz spojrzałam na awareness w The Development School i zaczęłam na nią pracować. Raz mi się udaje lepiej, raz gorzej, ale bycie uważnym wchodzi w krew.  W pewnym momencie nie da się inaczej. To Bycie tu  i teraz. To nie doświadczanie, a odczuwanie całym sobą.



Jak mówi Ram Dass... nie, nie mówi - odczuwa wzajemne awareness - to nas zbliża do siebie, pozwala być jednością ze sobą i światem.

W jakim sensie społeczeństwo to nienaturalny twór? Bycie we wspólnocie jest jak najbardziej naturalnym, pierwotnym niemal zachowaniem. Czy chodzi o system,w jakim tkwimy, a który tak - no nie jest najlepszym?
Sprecyzuj Ciuciu, bo to interesujące.

Padam do nóżek,
Wiosenna Baba

Thursday, April 7, 2011

X Man

Drogie Babki,

tydzien stazowy. W poniedzialek i wtorek bylam na stazu w bardzo cieplym i przyjaznym miejscu. Na swoj uzytek zwe to miejsce, miejscem ludzi pogubionych, autsajderow, dla ktorych spoleczenstwo jest zbyt ciasnym miejscem.
Wczoraj wyladowalam w miejscu dziennego pobytu dla ludzi z uposledzeniem umyslowym. Dzisiaj tez tam ide. Asystuje czlowiekowi z syndromem kruchego chromosomu X (Fragile X syndrome).

Odkrylam, ze we mnie jest tez cos kruchego a spoleczenstwo to nienaturalny twor. Ta cala umowa spoleczna to jakas jedna wielka sciema a tzw. postep cywilizacyjny jest smiertelna choroba.

O swoim niedopasowaniu spolecznym wiedzialam od dawna, moze dlatego tak dobrze czuje sie wsrod alkoholikow, narkomanow, pacjentow oddzialow psychiatrycznych, tzw. biedakow, bezdomnych, zepsutych chlopcow i zeszmaconych niewiast... Tam nie ma nic (tak mowia), a ja znajduje wszystko, co najwazniejsze.
M.