Friday, September 16, 2016

Nie taki diabel straszny...

Hej, hej!
A ja mam duzo sympatii dla diabla, bo jak sie okazuje, nawet on daje nam wolna wole. Jesli nie czytalas ''Listow starego diabla do mlodego'' to polecam. Na temat, a i troche rozjasnia te ciemnosci.

Troche inaczej tez postrzegam te niewinna nature dziecka, bowiem jest w kazdym z nas, od poczatku, dzikus. Taki nieokielznany, eksplorer taki, co to lubi tanczyc z diablem. Jednak wyobrazam sobie, przed jak trudna decyzja stoi wychowawca w sytuacji, kiedy wewnetrzny dzieciecy dzikus wychodzi z klatki pokazujac kly i pazury. Mysle, ze prosta umiejetnosc rozgraniczania dobrych, porzadanych zachowan od tych nieporzadanych, moze pomoc.

Obudzily mnie slowa pewnego, calkiem madrego mezczyzny, kiedy powiedzialam mu, ze pracuje z dziecmi. Opowiadalam mu o tym, ze doswidczam subtelnosci w komunikacji z dzieckiem. Opowiadalam mu, ze czesto uzywam metafor. Slowa, ktore mnie obudzily to: ''E tam, dzieckiem jest sie przez chwile, a potem jest sie po prostu doroslym.''

I tak sobie mysle, troche tez bazujac na doswiadczeniu, ze ostre reakcje wywolujace wstrzas u dziecka, moga byc skuteczne, o ile nie wywolane sa naszym (doroslych) wzburzeniem emocjonalnym, a po prostu, rozsadna reakcja na probe przekraczania granicy przez dzikusa.

Bo dzieci trzeba kochac, ale z miloscia nie ma co przesadzac. Funkcjonujemy w takim,  nie innym porzadku swiata, dlatego ze zlem trzeba sie zaprzyjaznic. O, nie bac sie zla!

Buziaki!

Turbo doładowanie z nutką chrzanu albo pieprzu

Perfekcyjny Ciućku!

Ty jesteś w ogóle fenomenem! Ile szczęścia mam, że Cię znam, to nie zliczę. Uwielbiam Cię za dystans, nieprzewidywalność, poczucie humoru... za refleksję nad sobą i konsekwencję w wyborze ścieżki życiowej, o czym było wcześniej.
Ludzie są piękni. Ty jesteś piękna.

Zastanawialiśmy się kilka dni temy z V. nad złem w człowieku. Skąd się bierze? Rodzi się człowiek taki mały, pełny ciekawości, chęci odkrywania i czynienia dobra. A na drodze do pełni szczęścia dziecka stoi niestety dorosły. Sfrustrowany, ze swoim fatalnym doświadczeniem, brakiem refleksji nad sobą i światem...
Liczymy się z tym, że ten nasz mały cud będzie kiedyś eksperymentował, przekraczał granice, wypełniał jakieś luki, które przegapiliśmy w tych codziennościach. Sama wiesz jak trudno się zatrzymać nad sobą.
Często myślę -  kurde, żeby tylko tego nie schrzanić... A tak prosto, tak łatwo to zrobić. Nie chce jeść mały gnojek? No to pojedź mu po emocjach! Zrobi nie tak jak byś chciała, to obraź się i wyjdź z pokoju. A to małe serduszko jest otwarte na każdy Twój - dorosłego - gest, na każde słowo, minę...
I taki banał - jako dorośli zapominamy, że sami byliśmy dziećmi... w korporacjach czy pracy za 5 zł za godzinę zabijamy w sobie te resztki małego człowieka... ciekawego, szczęśliwego, że pada deszcz, gotowego co minutę na przygodę życia! I uczestniczymy w produkcji zimnych, bezbarwnych i może złych ludzi?
Zdarza mi się upaść w moim rodzicielstwie, robię błędy, frustruję się, czasem pokazuję emocje nie takie, jakie powinnam (bo uważam, że nie ma co robić z siebie robota i uczucia pokazać trzeba, co jest against norweskim trendom raczej). Ale wierzę i w siebie, i w tego małego człowieka. W siebie, że dam radę, że następnym razem pokonam własne demony, a w niego - że jest jeszcze w tym małym serduszku wiele miejsca na miłość i wybaczenie, bo głównie jednak zajmuję się wypełnianiem tego małego ludzika miłością i serdecznością.
I widzisz Ciuciu, mówią, że rodzicielstwo zmienia człowieka. I jest to prawda. Niby jesteś sobą, taka jak wcześniej, ale już jesteś kimś innym. Nawet swoją własną mamą.

Tu dochodzi również inne doświadczenie - bycia wychowanym w siermiężnych latach 80-tych, w systemie jakby nie było komunistycznym (ach, kto pamięta jeszcze te szkolne apele!), pośród ludzi, którzy jeszcze pachną wojną... W latach, w których niemal co dzień słyszałam, że ani ja, ani ryba głosu nie mamy... no to co mamy? I teraz moje doświadczenie dzieciństwa przekładam na małego człowieka, urodzonego w jakiejś niemal kosmicznej rzeczywistości - w kraju, w którym każdy ma głos, a z głosem dziecka to już w ogóle trzeba się liczyć, gdzie nie należy stresować dziecka do ósmego roku życia, gdzie równocześnie niczego się od tego dziecka nie wymaga, no bo po co. Jednym z większych problemów w systemie jest tu mobbing (dziecko-dziecko, dorosły-dorosły, dziecko-dorosły, dorosły-dziecko (jednak rzadkość), masakra!).  Ale mobbingiem może tu być na przykład stawianie wymagań pracownikowi albo zwrócenie dziecku uwagi na forum klasy.
Doszło tu też do tego, że dorośli wychowywani wcześniej w bezstresowy sposób najczęściej lądują u psychiatry, bo nie potrafią sobie poradzić z okrutnym światem.
I weź tu bądź mądrą lalą.

Cieszę się na jesień, wiesz?  A Ty?

Ps. Szukam ciekawych pojemniczków na śniadania dla przedszkolaka, może widziałaś coś fajnego?

Buzi!

Thursday, September 1, 2016

Perfekcyjna ogarniaczka codziennosci

Witaj, Babko habitowa!

A ja nie zapisuje. Liste tworze w glowie, zapamietuje, wielu rzeczy nie pamietam. Nie nadaje sie do tworzenia tych wszystkich "to do" list. Nie lezy to w mojej naturze. Po prostu,widze, co musi byc zrobione i to robie. Jesli nie uda mi sie tego zrobic jednego dnia, to widze nastepnego, ze jeszcze to czy tamto trzeba ogarnac. Nie wyznaczam sobie dedlajnow. Inaczej, zycie mi ich nie wyznacza. Przypuszczam, ze w sytuacji, kiedy pojawia sie dziecko, wyglada to troche inaczej i sila rzeczy, trzeba byc bardziej zorganizowanym, przewidujacym, bo w gre wchodzi nie tylko moje zycie. Tak, czy inaczej, daleko mi do perfekcyjnej ogarniaczki codziennosci. Mysle, ze to cechy charakteru, ktore posiadamy, predysponuja nas (badz nie) do bycia bardziej lub mniej zyciowo ogarnietymi kobietami. A to, ze ten temat w ogole poruszamy to kwestia spoleczna.

Caluje, Ciuciek.