Wednesday, August 31, 2016

Pachnąca Ciuciu!
No po pierwsze, nareszcie! Żyjesz!
Po drugie, filmu o wielorybach nie widziałam, ale też mnie przeraża i plastik, i chemia w kosmetykach i wsmarowywanie w siebie ton czegoś co ma coś, a nie robi nic. No przynajmniej u mnie. Brawo za konsekwencję w wyborze ścieżki życiowej. Bo to jest ścieżka życiowa. Zrezygnowanie z mięsa, chemii... ech... ja nie mam jakoś zacięcia, a może odwagi?
Moje życie przybrało jakiś taki obrót, że muszę na nowo się zorganizować, określić. W tym celu odkryłam dla siebie Bullet Journal. Narzędzie planowania. W zeszycie. Nie takim zwykłym, tylko specjalnym, w kropeczki, żeby można było sobie samemu rysować tabelki, kalendarze, tworzyć doodle itp.
Podeszłam do tego z entuzjazmem. Nareszcie skończy się moje bazgranie na milionie karteczek, w tysiącu notesików (ten do książek, inny do filmów, tu kalendarz, tam notes na zakupy, itp.)!
BuJo ma to do siebie, że naprawdę sobie indywidualizujesz kalendarz, że wypisujesz sobie zadania (jest do tego specjalny klucz, z którego nie skorzystałam), że jak jesteś twórcza, to i możesz sobie mandale narysować. Oczywiście przystąpiłam również do grup facebookowych, na których można zwariować od ilości zdjęć, ale i pytań typu: który notes najlepszy, a którym cienkopis nie przebija na drugą stronę kartek itp. Helloł!!!
Trochę mnie to przerosło. Zmęczyło. Stwierdziłam, że jak mam rysować sobie kalendarz tygodniowy, to wolę wrócić do swojego zwykłego kalendarza i tam przenieść to, co najbardziej pasowało mi w koncepcie BuJo. A najbardziej pasował mi tzw. Habit Tracker. Super narzędzie, o którym właśnie chciałam tym słowem wstępu napisać.
Habit Tracker to taka tabelka (może być rozrysowana systemem tygodniowym lub miesięcznym), w którą wpisujesz sobie te nawyki, nad którymi chciałabyś popracować. Na przykład: codzienne smarowanie się pachnącym olejkiem i kładzenie się do łóżka o 22.00. I na takim rozkładzie śledzisz sobie postępy.


(źródło zdjęcia http://www.christina77star.co.uk)

To taki przykładowy tracker (innymi słowy: bat na dupę), bo każda/-y go do siebie dostosowuje. Ja sobie też coś tam powpisywałam i jadę! :P


Podobno, żeby zmienić nawyk wystarczy 66 dni... Zobaczymy!


Saturday, August 27, 2016

Hallo, hallo!

Po ciszy, nadchodze z nowymi postami. Zaczne od nietypowego postu, bo o kosmetykach. 

Babko z Fiordow, przerazil mnie ten filmik o wielorybach z brzuchami pelnymi plastiku i postanowilam, ze postaram sie nie przykladac juz wiecej reki do tego i wybierac produkty organiczne. Nie, ze moda, nie, ze taki hipster jestem i nie, ze te nieszczesne wieloryby tylko. Naogladalam sie i naczytalam zbyt duzo na temat produktow chemicznych, ktorymi nafaszerowane sa ogolnodostepne kosmetyki i dopadlo mnie przerazenie. Stad moje zamowienie. Zobacz, moze cos Ci sie spodoba. 


1. Rozany pilling do ciala. Pilingujace drobinki to ryz.
2. Relaksujacy zel pod prysznic z ekstraktem z werbeny cytrynowej. Genialnie pachnie!
3. Cos, do mycia podraznionej i zaczerwienionej skory. Rowniez dla dzieci. 
4. Cos, o czego istnieniu nie wiedzialam. Dezodorant antyperspiracyjnyCudnie zapakowany w kwadratowe, katonowe pudeleczko. Przed uzyciem, nalezy troche zwilzyc. Pachnie delikatnie cytryna. Bez aluminium.
5. Pasta do zebow z propolis i echinacea. Mialam dosyc past do zebow mocno mietowych, po uzyciu ktorych, nie moglam spac. :-)
6. Woda toaletowa dla meza o zapachu paczuli. Piekna!
7. Balsam do ciala z paczuli i limonka. ZAKOCHALAM SIE!

Wydalam majatek, ale, kurde, zadowolona jestem z tego, co dzisiaj do mnie przyszlo.

Caluje,
luksusowo-organiczne Ciuciu.

PS. Zakupow dokonalam na stronie: sebio.be